Manhattan jest firmą, którą tak naprawdę dopiero poznaję. Bardzo spodobały mi się ich pomadki w płynie do ust za ich kremową konsystencję ale i trwałość. Co do lakierów miałam okazję trafić na jeden, który jest jednym z moich ulubionych i na jeden, który około roku temu był dosyć popularny na blogach a ja za nim nie przepadam, z powodu barwienia płytki. Jedną z ich maskar ,Volcano Precise mogę z czystym sumieniem polecić, bez oblepiania rzęs precyzyjnie je rozczesuje i pogrubia.
Korektor Wake Up Concealer (w kolorze 3) kusił mnie już dłuższy czas, celowo wybrałam dosyć jasny odcień, który mogłabym ewentualnie mieszać z moim NYX. Miałam co do tego korektora dosyć spore nadzieje jednak żaden sposób jego użycia nie daje dla mnie zadowalającego efektu.
Sam korektor jest w dosyć standardowym opakowaniu z równie standardowym aplikatorem, nałożony pod oczy nie zakrywa niestety moich cieni. To prawda, mam dosyć mocne cienie i zdaję sobie sprawę, że korektory które u dziewczyn z mniejszym problemem zakrywają wszystko u mnie delikatnie maskują ale ten konkretny produkt nie kryje niczego. Po nałożeniu nie zastyga a wręcz ma się wrażenie jak po nałożeniu kremu nawilżającego bo skóra po prostu się świeci.
Po prawej korektor nieroztarty a zaraz obok niego po lewej, korektor po roztarciu. |
Zauważyłam, że produkt ma lekko perłową poświatę więc pomyślałam, że w takim razie może sprawdzi się jako rozświetlacz, ale nałożony na szczyty kości policzkowych czy pod łuk brwiowy nie daje żadnego efektu.
Starałam się znaleźć dla tego produktu jakieś zastosowanie ale w moim przypadku ten korektor się nie sprawdził.
Czy zdarza się Wam, że bardzo chcecie aby dany kosmetyk się sprawdził ale pomimo wszelkich podejmowanych prób jednak okazuje się, że nie działa jak powinien?