Już co prawda koniec kwietnia ale ja dzisiaj serwuję Wam zużycia marca.
Pianka Artdeco którą otrzymałam przy okazji zamówienia złożonego na Douglas.pl. Delikatna pianka, z wyciągiem z białej herbaty, która miała łagodzić podrażnienia i nawilżać. W kwestii nawilżenia nie zauważyłam aby faktycznie na nie wpływała ale faktycznie nie podrażniała czy też nie powodowała ściągnięcia skóry.
Ahava, nawilżająca maska, w moim odczuciu była to dobra maska do wykonania przed wyjściem, bo skóra po niej była ukojona i nawilżona natomiast gdy nakładałam ją wieczorem, rano nie zauważałam aby skóra była w lepszej kondycji.
Bio, krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka. Początkowo nie mogłam przyzwyczaić się do jego 'naturalnego' zapachu jednak zaaplikowany pod oczy szybko wietrzeje a później przestałam go zauważać. Krem ma delikatną i szybko wchłaniającą się konsystencję ale nie znika, nie pozostawia żadnego filmu jednak skóra na którą jest zaaplikowany jest wyczuwalnie nawilżona dzięki olejkom jakie zawiera, wiecie, że do tej pory większości kremów pod oczy brakowało tego odpowiedniego poziomu nawilżenia jednak tu stwierdzam, że to bardzo dobry krem nawilżający pod oczy na dzień. Nawilżenie się utrzymuje, nie roluje się ani nie powoduje ważenia się korektora a do tego ma bardzo przyjemny skład . Zauważyłam, że zaaplikowany wieczorem działał delikatnie w kwestii rozjaśnienia okolicy pod oczami
Skończyły się też moje ampułki z kolagenem morskim z Eva Collagen. Jak do tej pory zużyłam dwa opakowania, teraz zrobię sobie od nich przerwę aby nie przyzwyczaić skóry ale z pewnością do nich wrócę. Zapraszam do ich recenzji.
Płyn micelarny Mixa, optymalna tolerancja już u mnie gościł, uważam że wersja przeciw przesuszeniom jest delikatnie lepsza pod względem nawilżenia i szybkości rozpuszczania tuszu.
O ile maska z Ahavy nie wpłynęła na moją skórę, to po masce z Klaresy, Terapia Odżywczo-Pielęgnująca skóra była w widocznie lepszej kondycji nawet rano.
Maseczka do ust z Sephory z masłem shea, miła zachcianka, którą wypróbowałam, usta były miękkie i przyjemnie nawilżone ale wiadomo efekt jest dosyć nietrwały więc nie zagości na stałe w mojej pielęgnacji.
Paski oczyszczające na nos Purederm, nie wiem czy coś zmieniło się w ich składzie czy może trafiłam na takie felerne egzemplarze ale odnoszę wrażenie, że kiedyś miały mocniejsze działanie.
Dwie próbki kremów do twarzy, Biolaven i Clinique Moisture Surge okazały się bardzo przeciętne. Dodatkowo w Biolaven zapachu oleju lawendowaego w ogóle nie czuć natomiast przeważa olej z pestek winogron co dodatkowo nie zachęca mnie do zakupu pełnowymiarowego produktu.
Latopic krem do twarzy i ciała ratował moją skórę gdy borykałam się z okropną wysypką, był bardzo treściwy ale i delikatny.
Skończyłam też olej kokosowy, ostatnio bardzo często używałam go do peelingu kawowego.
Mała wersja żelu Bath&Body Works w moim ulubionym zapachu Carried Away. Pomimo wysokiej ceny ich produkty są niesamowicie wydajne.
Tusz Gosh Provocateur, bardzo mnie zaskoczył efektem jaki dawał. Nie był to efekt spektakularnie pogrubionych, maksymalnie wydłużonych i ekstremalnie czarnych rzęs ale były wyraźnie podkreślone i co dla mnie najdziwniejsze jakby zagęszczone. Od kilku osób nawet usłyszałam pytanie czy mam doklejone kępki. Szczoteczka bardzo ładnie i sprawnie rozczesuje rzęsy więc skusiłam się już na kolejne opakowanie.
Czymże było by denko bez suchego szamponu ;) Batiste w wersji Pretty& Opulent Oriental.
Poshe, z tym lakierem przyspieszającym wysychanie mam zmienne relacje. Początkowo gdy był świeży nie odcinał lakieru kolorowego i sądziłam, że będzie moim nowy nr 1 jednak gdy już zaczął podsychać i gdy go później potraktowałam rozcieńczalnikiem do lakierów często robiły się nieestetyczne odcięcia a nawet potrafił kruszyć lakier.
Chip Skip z OPI miał zapobiegać odpryśnięciu lakieru, jak dla mnie zbędny produkt i wysuszał płytkę paznokcia.
Joko, 7 w 1 eliksir miał być ratunkiem dla moich paznokci a okazał się być produktem, który jest bardziej ja zniszczył. Paznokcie po nim zaczęły mi się wręcz łuszczyć. Wyrzucam, z pewnością nie powrócę do niego i zdecydowanie odradzam zakupu.
Dwufazowy zmywacz BeBeauty, kolejny eksperyment, który nie wniósł niczego nowego, ot taki obojętny mi kosmetyk.
Wymęczyłam próbkę kremu L'Occitane Cherry Blossom, jestem ogromną fanką ich podstawowego kremu do rąk. Wersje zapachowe ogólnie posiadają mniej masła shea a dodatkowo ten zapach mnie męczył.
W tle kilka lakierów kolorowych, których konsystencja wskazuje już na brak przydatności do użycia.