Empties #1 2016

18:49

Wpisy o zużytych produktach są jednymi z moich ulubionych, toteż czytam je wszystkie jak tylko się pojawiają. Zawsze dają mi motywacyjnego kopa aby zrobić użytek z tego co mam a dodatkowo mini recenzje umieszczane w tym poście są najbardziej rzetelne. Kiedy jednak sama mam tego typu post stworzyć targają mną sprzeczne uczucia, z jednej strony duma jeśli okaże się, że opakowań po produktach jest sporo i niechęć do opisywania każdego z osobna. Czy Wy też tak macie? A tym czasem zapraszam do opisu produktów zużytych w ciągu dwóch miesięcy.   


aktywatorze młodości z kolagenem morskim firmy Ava pisałam osobną recenzję, gdzie odsyłam te z Was, które chciałyby się dowiedzieć czegoś więcej ( jak się okazuje sposób aplikacji może mieć ogromne znaczenie). Świetny kosmetyk, bardzo dobrze jak do tej pory sprawdzają mi się kosmetyki tej firmy i z ogromną przyjemnością do niego wrócę. Choć obecnie stosuję inny kosmetyk z kolagenem o którym już piszę dla Was obszerną recenzję.

Mój ukochany krem Clinique, Superdefence SPF 20 tu akurat w wersji, która sprawdza się u mnie tylko w okresie zimowym czyli dla skóry bardzo suchej i suchej. Przyjemna konsystencja, nawilżona skóra i do tego ochrona SPF20 bez zabawy z nakładaniem dodatkowych filtrów, ideał.

Do pielęgnacji twarzy zużyłam również kolejną butelkę płynu micelarnego La Roche Posay, ca cenę 20 zł jest fajny ale tak samo działa Mixa czy Garnier. Hibiskusowy tonik do twarzy z Sylveco zagościł u mnie po raz drugi i pewnie jeszcze nie raz się spotkamy :) niezwykle wydajny bo starczył mi na ok 2,5-3 miesięcy regularnego stosowania, o pięknym hibiskusowym lekko kwaśnym zapachu, wklepywany w skórę rękami (a nie tradycyjnie nakładany wacikiem) w połączeniu z wcześniej wspomnianą Avą jak i innymi kremami powodował, że skóra znacznie lepiej przyjmowała serum czy też krem a dzięki temu była sprężysta a koloryt ujednolicony. Po peeling enzymatyczny EKO z Biochemii Urody sięgnęłam z czystej ciekawości aczkolwiek bez przekonania, bo czy peeling enzymatyczny faktycznie da radę złuszczyć martwy naskórek tak aby cera odzyskała blask? Ten dał radę, przy stosowaniu do raz na tydzień nie mogłam wyjść z podziwu w jak dobrej kondycji była moja cera choć i tak nie mam z nią problemów typu wypryski to często jest odwodniona a niewystarczająca ilość snu przyczynia się do tego, że często staje się taka 'poszarzała' . Ten peeling miał dodatkowo niewielkie granulki i przed samym zmyciem go z twarzy robiłam sobie jeszcze mini masaż co dodatkowo złuszczało ale i relaksowało.


W kwestii relaksu stosowałam również płatki kolagenowe pod oczy, te z firmy Estetica były dosyć przeciętnePróbkę kremu z Ziai wykorzystałam do nawilżenia szyi i dekoltu. Udało mi się wykończyć wodę termalną Caramance w olbrzymiej pojemności 300 ml. Woda sama w sobie była fajna jednak kolejnym razem kupię wersję bez żadnych dodatków bo zapach aloesu jakoś mi przeszkadzał. 


Glam&Sexy Mascara Volume Black z Bell to tusz z silikonową szczoteczką, który szybko i bezproblemowo pokrywa rzęsy i je idealnie rozczesuje. Nie uzyska się nim efektu jak po They're real czy L'oreal ale rzęsy są wydłużone, sprawiają wrażenie grubszych i jakby było ich więcej. Zdecydowanie za tą cenę polecam, a i nie odbija się na górnej czy dolnej powiece i nie obsypuje (jeśli zaczyna to robić to znaczy, że trzeba już go wyrzucić). Kolejnym plusem jest dostępność, bo można go dostać w Biedronce w szafie Bell.

Błyszczyk H&M w kolorze English Rose, delikatnie rozjaśniał kolor ust ale przede wszystkim nadawał im połysk i je nawilżał.

Dwa produkty, które używałam dzień w dzień. Cień do powiek firmy MAC w odcieniu Jest (wykończenie FROST). Używałam go głównie jako rozświetlacz, pod łuk brwiowy, na nos i policzki ale często lądował też jako cień bazowy na powiece.
Róż z Inglota z serii AMC w kolorze nr 55, kupiłam po przeczytaniu jakiegoś posta, poużywałam przez jesień i poszedł w odstawkę. Sięgnęłam po niego ponownie w okresie później wiosny 2015, kiedy byłam już delikatnie opalona, potrzebowałam czegoś co doda moje skórze trochę koloru i tak zaczęłam używać go od tamtego czasu namiętnie. W pewnym momencie zrezygnowałam nawet z bronzera bo ten róż w zupełności mi wystarczał. Piękny różany kolor, który można budować.


Od około połowy zeszłego roku regularnie staram się robić porządki w lakierach i obserwować jak zachowują się te które zostały po czystkach jakie poczyniłam we wrześniu. Tych, które odpryskują, źle się nakładają czy szybko ścierają pozbywam się od razu bez żalu. I do takich wyrzuconych już 'staruszków' trafiły dwa czarne lakiery: Inglot 39, był dosyć rzadki i pędzelek jest cienki a na dodatek zauważyłam, że u mnie lakiery z tej firmy dosyć szybko ścierają się na końcówkach; Miss Sporty 80, którego konsystencja była gęstsza a pędzelek szerszy przez co manicure był ekspresowy a na paznokciach cieszyłam się głęboką czernią.

Zmywacz BeBeauty, z olejkiem kokosowym i gliceryną. Nie zauważyłam efektu natłuszczenia a i przy zmywaniu trzeba było odczekać trochę więcej czasu aby poradził sobie ze zmyciem lakieru.
Pozostając w tematyce pielęgnacji dłoni, zużyłam krem Vaseline, bardzo przyjemny krem a po więcej odsyłam do RECENZJI.


Pielęgnacja ciała, w czasie tych dwóch miesięcy uzbierało się całkiem sporo zużytych żeli, BeBeauty, Maroko o orientalnym, ciepłym zapachu z tej samej firmy kremowy żel pod prysznic o zapachu melona i kokosa dodawał energii i przywoływał wspomnienia o lecie. Kolejnym świeżym zapachem charakteryzował się Oriflame z serii Nature Secrets z nawilżającą bazylią i brzoskwinią, niestety żelu z Ziai nie ma na zdjęciach bo poleciał do kosza zanim zdążyłam się zorientować był to żel z dosyć świeżej na rynku serii Cupuacu o delikatnym kakaowym zapachu


Do mycia dłoni używam już od jakiegoś miesiąca mydła firmy Yope i jest rewelacyjne jednak niedostępne stacjonarnie. Carex z kolei można kupić w wielu miejscach, świetnie myje jednak osobiście wolę je stosować w lecie bo może przesuszać dłonie.


Lactacyd chyba każda z Was zna, ta wersja idealnie sprawdza się w normalnych warunkach ale działa też kojąco w przypadku wszelkich podrażnień. Tak samo dobrze sprawdziły się chusteczki Intimea (dostępne w Biedronce) tu w wersji z ekstraktem z nagietka. 


W kategorii włosy tylko dwa produkty, butla szamponu Kallos, Hair Pro-Botox z keratyną, kolagenem i kwasem hialuronowym używałam podczas drugiego mycia, fajnie dociążał ale nie powodował obciążenia czy przetłuszczenia i pięknie pachniał. Próbka szamponu rewitalizującego firmy Hair Clinic Keratin, był przezroczysty i gęsty dzięki czemu niewielka ilość wystarczyła na umycie włosów. Dla osób, które lubią pieniące produkty idealny i miał identyczne działanie jak wcześniej wspomniany Kallos.


Standardowo na koniec próbki: krem Clinique Smart po tak niewielkiej ilości ciężko coś stwierdzić natomiast miał fajną konsystencję zbitej śmietany i próbka perfum, które zużyłam jako odświeżacza do domu gdyż dla mnie były za mocne Omnia, Bvlgari.
A do kosza pomimo tego, że nie został w pełni zużyty trafia też olej z czarnuszki, nie zauważyłam aby zbawiennie działał na włosy a mam też podejrzenie, że uczulał mnie gdy dodawałam go do balsamu do ciała. Zużyłam połowę opakowania, a że już termin przydatności się skończył z ulga się go pozbywam.

Gratuluję tym z Was, które dobrnęły do końca :) dajcie znać jeśli coś Was zainteresowało lub czy może używałyście, któryś z tych produktów. 

You Might Also Like

10 komentarze

  1. Przyjemne denko i nawet całkiem sporo kolorówki :) Ja zaprzestałam denkować, nie mam do tego cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się, zużycie kolorówki chyba cieszy najbardziej :)
      szczerze powiedziawszy też rozważam zaprzestanie typowego denka a opisanie jedynie tych ze zużytych produktów, które są godne uwagi

      Usuń
  2. Gratulacje dla mnie bo dotrwalam do końca :) mnóstwo zużyć! Gratuluję szczególnie kolorówki bo u mnie z tym mega opornie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Ty :) dziękuję choć najciężej szło mi jedynie z błyszczykiem (wiadomo, produkty do ust kuszą a później użyje się ich raz na jakiś czas) a reszta to przyjemne w używaniu produkty więc ich zużywanie nie dłużyło mi się

      Usuń
  3. Ale dużo tych zdenkowanych! Na tonik z Sylveco mam ochotę od dłuższego czasu, muszę się w końcu zaopatrzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przez dwa miesiące, trochę się tego uzbierało :) Tonik polecam nakładać wklepując go dłońmi a nie przecierając twarz tylko zwilżonym nim płatkiem kosmetycznym :)

      Usuń
  4. O kurczę! Jest i kolorówka! Dobrze Ci poszło Kochana :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) cieszę się, że dalej trwam w postanowieniu wykańczania produktów do ust no i oczywiście, że powiększa się liczba zużytych opakowań po MACowych produktach :D buziaki :*

      Usuń
  5. Ja też zawsze mam problem z opisywaniem denka, dlatego dzielę i opisuję mniejszą ilość w jednym poście. Narobiłaś mi ochoty na tonik Sylveco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze wiedzieć, że nie tylko ja 'zmagam' się z tym wpisem ;)
      Tonik jest godny polecenia :) zmienił już pielęgnację wielu osób z mojego otoczenia, zarówno tych które wcześniej pomijały ten krok jak i tych, które używały toniku ale nie widziały efektów.

      Usuń

Miło mi że mnie odwiedziliście i dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :) Zaglądam na każdy blog

Thank you for every single comment, I'm glad you've visited me :)
I visit every blog

Popular Posts