Już za parę dni witamy kalendarzową wiosnę, a jak wiosna to zdecydowanie czas na ożywienie makijażu :)
Pomadka z Bourjois którą chcę Wam dzisiaj przedstawić jest jedyną z tej firmy jaką posiadam, ale nie ze względu na słabą jakość ale raczej ograniczenia jakie sobie narzucam aby nie dublować kolorów i nie gromadzić ich zbyt wielu.
Dostałam ją rok temu z okazji Dnia Kobiet, a w zasadzie wybrałam ją sobie bo totalnie zauroczył mnie nieoczywisty (przez co i nie najłatwiejszy do sfotografowania), nasycony kolor.
Pomadka pochodzi z edycji zwanej Rouge Edition, mój wybór padł na kolor 11 Fraise Remix.
Określenie tego koloru nie należy do najprostszych bo jest to arbuzowa czerwień, wymieszana z koralem i różem (uwydatnienie poszczególnych tonów zależy też od pigmentacji ust).
Konsystencja pomadki umila jej nakładanie, nie jest ani tempa ani zbyt kremowa. Ja osobiście wolę ją nakładać pędzelkiem lub palcem bo pigmentacja jest niesamowita, ostrzegam tylko, że jeśli nakładacie ją palcem dobrze jest mieć w pobliżu chusteczkę żeby go potem wytrzeć bo po zaschnięciu potrafi zostawić smużkę koloru. No właśnie i tu przejdę do kwestii trwałości, pomimo tego, że nie jest reklamowana jako trwała to na moich ustach udaje jej się przetrwać kawę a nawet obiad. Oczywiście po tym drugim kolor nie jest aż tak intensywny jak na początku ale to według mnie świetny wynik. Mam wrażenie, że pomadka lekko wnika/wgryza się w usta i to właśnie zapewnia jej taką trwałość ale nie powoduje przesuszeń i nie podkreśla jakiś niewielkich niedoskonałości, choć nie oszukujmy się przed nałożeniem takiego koloru peeling to oczywista sprawa.
Dajcie znać czy Wy już też się przerzucacie na żywsze kolory, nie tylko na ustach :)