Jednym ze stałych elementów mojego codziennego makijażu bez względu czy decyduję się na użycie cieni czy nie, jest baza pod cienie. Moje powieki potrafią być dosyć tłuste więc od bazy oczekuję przede wszystkim aby w przypadku pełnego makijażu utrzymała cień przez cały dzień a w przypadku gdy z niego rezygnuję aby utrzymała mat na moich powiekach bez konieczności poprawiania. A, że zanim się dowiedziałam o istnieniu takiego cuda minęło trochę czasu i pamiętam, że w czasach licealnych była to moja zmora nie chcąc ryzykować i męczyć się z produktem, który spisze się tylko na dwie godziny zawsze inwestuję w bazy z wyższej półki cenowej. Nie twierdzę, że tylko te są dobre ale nawet nie chcę ryzykować :) Pamiętam jak dostałam od koleżanki do wypróbowania bazę Artdeco i niestety na moich powiekach nie zdała egzaminu. Natomiast Urban Decay i Too Faced wspominam bardzo dobrze.
Za bazę Make Up For Ever o pojemności 5.5 ml zapłaciłam ok.100 zł jednak tego typu produkty z mojego doświadczenia są bardzo wydajne przez co starczają przy codziennym użytkowaniu na co najmniej rok lub nawet dwa.
Samo opakowanie i sposób aplikacji jest bardzo fajny i zdecydowanie nie wydłuża np. porannego (z reguły dosyć szybkiego makijażu). Otrzymujemy ją w opakowaniu typowym dla błyszczyka, szkoda tylko, że owo opakowanie jest z barwionego plastiku i nie możemy zobaczyć ile jeszcze zostało nam produktu. Myślę, że bez problemu będzie można wykorzystać bazę praktycznie do cna wyjmując 'stoper' który znajduje się u wejścia buteleczki.
Baza ma konsystencję lekkiej śmietanki o jasno beżowym kolorze dzięki czemu w delikatnym stopniu wyrównuje koloryt powieki. Pigmentacja UD i TF była mocniejsza, więc jeśli jest to dla Was istotna kwestia warto rozważyć zakup czegoś innego.
Co do działania, początkowo miałam z nią tzw. love-hate relationship. Różnie się między nami układało, czasami powieki były matowe aż do wieczornego demakijażu a czasem przychodziłam z pracy i widziałam coś czego bardzo nie lubię czyli zebrany w załamaniu powieki cień. Jednak stwierdziłam, że baza tak znanej firmy, która przedstawia się jako produkująca kosmetyki dla profesjonalistów nie może nie działać (dodam, że w przypadku mojej Mamy baza zachowywała się bez zarzutu). Okazało się, że kluczem jest nie nakładanie na powieki korektora, lub nałożenie ewentualnie bardzo cieniutkiej warstwy. Po tym jak zaczęłam omijać okolicę powieki podczas nakładania korektora i na 'gołą' skórę nakładałam bazę, która w wystarczającym dla mnie stopniu wyrównywała koloryt (na powiekach nie mam problemu z nadmierną pigmentacją) mogłam cieszyć się matem w tej okolicy aż do wieczora, a w przypadku nałożenia cienia też nie zauważyłam się jego zbierania nawet w największe upały.
Producent informuje, że od otwarcia baza powinna być zużyta w ciągu 6 miesięcy jednak wg mnie jest to nie możliwe. Użytkuję już ją od roku i paru miesięcy i nie zauważyłam zmiany ani w konsystencji, kolorze, działaniu czy też zapachu.
Zastanawiam się powoli nad następcą tej bazy bo myślę, że za niedługo mi się skończy i nie wiem czy wrócić do UD czy może wypróbować którąś z firmy Smashbox lub The Balm o których też słyszałam dobre opinie
Dajcie znać czy miałyście, którąś z baz pod cienie do powiek ze Smashbox czy The Balm i jak się u Was sprawdziły.